Cerkwie w Bieszczadach samochodem, Hoszów dobry na start
Oj troszkę już minęło od ostatniego wpisu, ale to wynik ostatniego tygodnia, zmiana miejsca pracy dużo nauki i przyswajania nowej wiedzy. Teraz już z górki. Obiecane Bieszczady, które wybraliśmy w 2014 roku na pierwszą część naszej podróży poślubnej, podzieliłem na kilka części. W ciągu zaledwie czterech dni odwiedziliśmy ponad 20 miejscowości i mniejszych, ukrytych miejsc. Co nam się podobało, gdzie zostaliśmy pozytywnie zaskoczeni, a czego się nie spodziewaliśmy? Pokrótce już dziś
Na nasze miejsce noclegowe, bazę z której wszędzie miało być blisko, wybraliśmy Hoszów, mała miejscowość na trasie Czarna – Ustrzyki Dolne. Bardzo ładny zajazd „Bieszczadzka Ostoja” – który doskonale spełniał nasze oczekiwania na ten czas, a dodatkowo leżał u podnóża niewielkiego wzniesienia. Na którym znajdowało się to, za czym głównie udaliśmy się w Bieszczady – drewniana Cerkiew św. Mikołaja z 1903 roku. Obydwie świątynie nie należą do Hoszowa, administracyjnie jest to już Jałowe. W Hoszowie również znajduje się cerkiew (dzisiaj kościół katolicki), która również była pod wezwaniem św. Mikołaja (jak większość tego typu świątyń na tych terenach)
Poruszaliśmy się dość wygodnie, naszą czerwoną strzałą. W sumie to był mój pierwszy dłuższy niż 100km wyjazd, więc emocje towarzyszyły nam od samego początku. Trasy były zróżnicowane i czasem naprawdę bardzo długie, jeździliśmy od samiusieńkiego rana do późnej nocy, odwiedziliśmy kilkadziesiąt cerkwi, kościołów, starych cmentarzy, zalew nad Soliną, Salezjańskie Oratorium w Polanie, w której miałem już okazje być w 2006 roku na Bieszczadzkiej rowerówce z Oświęcimia do Przemyśla. Natrafiliśmy przypadkowo na najpiękniejszą naszym zdaniem cerkiew w Bieszczadach w Posadzie Rybotyckiej (na tej świątyni skupimy się w osobnym wpisie), zobaczyliśmy jeden klasztor oraz kilkanaście ruin no i nie obyło się bez kilku pomyłek, zgubienia drogi (nawet z GPSem i mapą).
Jako, że liczby z tego wypadu nawet na nas robią niezłe wrażenie, nie ma możliwości by za jednym razem pokazać wszystko :). Były też takie trasy, które „zmuszały” nas do robienia przystanków dołowienie co kilka kilometrów, a bo to łądny drewniany kościół, a to jakaś dzwonnica w szczerym polu, a to cmentarz, którego nie ma na mapie, a to cerkiew – zamknięta ale może przez okno coś widać
Wracając do Hoszowa, skoro to była nasza baza to zacznę od kilku miejsc dość blisko położonych…
HOSZÓW
Cerkiew w Hoszowie, a obecnie kościół jak większość tego typu świątyń ulokowana jest przy drodze, na wzgórzu, otoczona drewnianym płotem i starodrzewiem. By dostać się pod kościół należy wspiąć się po stromych, krętych, kamiennych schodach. Na terenie wokół cerkwi znajduje się tablica informacyjna, krzyż misyjny oraz dwa stare krzyże. Grekokatolicka świątynia została w wybudowana w latach trzydziestych XX wieku na miejscu starej z 1770 roku. Obiekt został wzniesiony w stylu ukraińskim tzw. narodowym jako budowlę trójdzielną na bazie krzyża greckiego z konstrukcji zrębowej. Kopułę świątyni podtrzymuje „Tambur”, czyli szyja świątyni, a dach od 1977 pokryty jest blachą – wcześniej gontem. Przy dawnej cerkwi znajdują się pozostałości po cmentarzu cerkiewnym, niestety tylko z czterema nagrobkami, a według przekazu z tablicy informacyjnej było ich na tym terenie kilkadziesiąt.
RÓWNIA
Urzekająca, zgrabna ale przede wszystkim całkowicie czarna cerkiew zbudowana na początku XVIII wieku pod wezwaniem Opieki Matki Bożej Bogurodzicy. Greckokatolicka cerkiew jest świątynią orientowaną, trójdzielną oraz trój kopułową o konstrukcji zrębowej z wystającymi belkami zrębu. Wewnątrz nad ołtarzem znajduje się ogromny, barokowy krucyfiks, ofiarowany w 1973 roku przez biskupa Józefa Tokarczuka. Niestety, chociaż często mieszkańcy dbali o swoje świątynie to w Równi nie zachowało się praktycznie w ogóle, wyposażenie dawnej cerkwi, jedynie ślady po mocowaniu ikonostasów przypominają pierwotny wygląd tego miejsca, oraz kilka ikonostasów z XVII wieku, które zostały przeniesione do muzeum w Łańcucie.
HOSZOWCZYK
Wzniesiona w 1926 roku cerkiwe pod wezwaniem NMB dziś jest kościołem rzymskokatolickim pod tym samym wezwaniem. Podobnie jak większość cerkwi i ta zbudowana na bazie konstrukcji zrębowej, orientowana zdobiona arkadowym listwowaniem. Również nawiązuje do cerkwi huculskich na planie krzyża, trójdzielna z kopułą na ośmiobocznym bębnie nad nawą. Niewątpliwie cerkiew posiada interesującą historię, z najczęściej odnoszących się do świątyni ciekawostek wspomina się nabożeństwa odprawiane przez przesiedleńców z Sokalszczyzny (1951r), którym władze Państwa zamknęły budynek. Podczas remontów na początku XXI wieku odkryto schowane pod okapem prezbiterium zapasy amunicji z czasów II Wojny Światowej.
JAŁOWE
Cerkiew pw. Św. Mikołaja, greckokatolicka w Jałowem, podobnie jak w pobliskim Hoszowie jest drugą wybudowaną na tym terenie w 1903 roku. Wcześniejsza, która przygotowała grunt pod kolejną świątynię datowana była na 100 lat wcześniej, 1803 rok. Również zamknięta do 1971 roku przez ówczesne władze państwa, została ponownie otwarta za sprawą aktywnie walczących mieszkańców, którzy przed długi czas byli szykanowani. Świątynie ukryta wśród starodrzewia, daleko od zabudowań mieszkalnych, na niewielkim wzgórzu. Dziś jest to kościół katolicki pw. Wniebowzięcia Matki Bożej otoczony starym, przycerkiewnym cmentarzem z nagrobkami o bogatym, artystycznym zdobieniu na kamiennych blokach. A cały kompleks otoczony jest ukwieconą łąką sprawiając niesamowite wrażenie szczególnie wiosną. Z ciekawostek, krążą informacje, że po wojnie znajdywała się tu kwatera polowa UPA (przyp. Ukraińska Powstańcza Armia) z ziemiankami i podziemnymi lochami. My wybraliśmy się do miejsca o zachodzie słońca, widoki przy pomarańczowo-niebieskich kolorkach nieba, rozciągających się nad Ustrzykami, Hoszowem, oraz Moczarami na tych dzikich po trochu terenach robi niesamowite wrażenie. Niedaleko Cerkwi znajduje się kaplica grobowa właścicielki ziem w Jałowem, Anny Nowosielskiej z 1882 roku.
STEFKOWA
Stefkowa leży na trasie z Leska do Ustrzyk Dolnych, nieco dalej od Hoszowa niż wcześniej wspomniane miejscowości, ale mieliśmy okazje kilkukrotnie przejeżdżać przez miejscowość udając się w różnych kierunkach podczas naszego wypadu. Dawna drewniana, cerkiew greckokatolicka na wzgórzu, szczególnie prezentuje się w promieniach zachodzącego słońca. Drewniana, wzniesiona w 1836 roku pierwotnie była budowana z myślą o katolickich mieszkańcach, ponieważ wieś już posiadała świątynię cerkiewną. Ale po pożarze, który całkowicie pochłonął drewnianą budowlę należącą do greckokatolickich wyznawców wsi, budowana została przekazana im do użytku, a miejsce starej cerkwi przekazano pod budowę kościoła katolickiego w stylu neogotyckim. Nie został on nigdy dokończony z powodu wybuchu II Wojny Światowej, a ruiny, albo bardziej miejsce niedokończonej budowy można oglądać do dzisiaj.
Wysoki, ceglany budynek, służy mieszkańcom jako magazyn na deski, ale mieliśmy szczęście (nieduże), że akurat był praktycznie pusty i przez dziury w drewnianych drzwiach zobaczyliśmy surowe wnętrze. Cerkiew architektonicznie zbudowana podobnie jak poprzednie świątynie w innych miejscowościach, orientowana, zrębowa, trójdzielna. Wewnątrz bardzo niski strop pokryty polichromią podobnie jak ściany, postaciami z Nowego Testamentu, zachowało się tu dużo więcej fragmentów pierwotnego wyglądu świątyni niż gdziekolwiek indziej. Ikona Chrystusa Tronującego, część cerkiewnego ołtarza z 1797 roku, ikona Matki Bożej Pokrow (pokrow – „ochrona” ros.) wraz z postaciami fundatorów, obraz przedstawiający św. Rodzinę oraz obraz św. Hieronima z XVII wieku. Przy kościele znajduje się drewniana dzwonnica pokryta gontem, pod którą znajdują się nagrobki fundatorów świątyni, Andrzeja Górskiego i jego brata.
Na dziś tyle z bieszczadzkich cerkwi, a zostało nam ich jeszcze dużo Tyle miejsc, ciekawych, historycznych, tajemniczych położonych tak blisko siebie, to zaledwie 23 km trasy, na której znajdują się jeszcze trzy inne cerkwie, po prostu coś niesamowitego, jak Bieszczady mogą się przed nami jeszcze otworzyć.