Czas świąt u nas – podróż do przeszłości
W kominku rozpalone, prezenty położone, światełka migoczące, ryby skwierczące, gwiazdki nadchodzące…
24 grudnia 1996 rok, Męcina woj. Małopolskie – Wigilia
Ostatnie sprzątanie, przygotowanie stołów, nie jednego, nie dwóch – łączymy trzy, gdzie my się wszyscy pomieścimy? Wróć…biegamy między stołami przeszkadzając rodzicom w przygotowaniach. Tata donosi drwa do pieca kaflowego żeby strzelający ogień nie zgasł. Na jednym kręgu gotuje się kapusta z grochem, na drugim dochodzi barszcz na uszka. W każdym pokoju, „starego domu” coś się dzieje. Ciocia pakuje ostatnie prezenty, te największe oczywiście dla dzieci, Justyny, malutkiej Kamili, Marcina, dla mnie :D, dla starszych Edyty, Gosi i Beaty. W powietrzu unosi się ten magiczny zapach świąt, totalnie pomieszanych aromatów choinki, którą nad ranem z naszego lasu przyniósł wujek Janek (w dowodzie Andrzej :P), pierników świątecznych, barszczu i pieczonych karpi. Cynamon i wisząca nad naszymi głowami jemioła- tylko po co ona w sumie tam wisi??
Babcia jak dobry kapitan, rozdziela prace wszytskim mamą i ciociom, w kuchni nadal nie ma miejsca, Ciocia Ewa z Mamą i ciocią Marysią lepią uszka, pierogi, robią jakąś dziwną, czarną masę.To wszystko wygląda tak przyjemnie, jest radośnie. Wujek Mietek i Stasiu ogarnięci polityczną rozmową szukają na poczciwym, czarno-białym Neptunie programu z kolendami. Cała rodzina, wymieniona i nie wymieniona rodu Cieślików (Nowaki, Niedźwiedzie, Niemcy 3xN) za chwilę usiądą do wspólnej wieczerzy, chociaż ja już bym chętnie rozpakował swoje prezenty, nie pozwalają, ktoś woła z kuchni dość kategorycznie, żebym zostawił pudełka z podpisem „Mateuszek”… zostawiam, niepocieszony. To przynajmniej będe siedział przy choince, ten zaszczyt może przypaść aż dwóm osobom, a przecież na zielonym drzewku wisi tyle smakołyków – może nikt nie zauważy 😛
Przybieżeli do Betlejem…
24 grudnia 2016, Męcina woj. Małopolskie – Wigilia
Trochę minęło czasu od tamtego dnia. Dwadzieścia lat jak jeden dzień, wiele osób poszło w swoją stronę. Pozakładaliśmy rodziny, postarzeliśmy się. Już w tak licznym gronie nie spędzamy wspólnych świąt. Stary dom rodziny pozamykany na wszystkie możliwe spusty, teraz już na prawdę zbyt mały by pomieścić wszystkie rodziny jakbyśmy tak wpadli na pomysł połączenia wspólnej Wigilii.
Dziś będzie nas jedynie dziewiątka. Rodzice, Marcin z Anią, ja z Basią, wujek Janek z ciocią Krysią i Babcia. Reszta spędza święta u siebie, czy to na Śląsku w Zabrzu, w Chicago i w Irlandii. Od tego czasu nasza rodzina się potroiła. Brakuje tej atmosfery świąt sprzed lat, surowych warunków, mroźnej zimy z prawdziwym śniegiem, który często zaskakiwał nas nad ranem. Kiedy to wujek czy tata musieli wyskakiwać przez okno, odśnieżyć drzwi wejściowe zasypane często ponad metrową warstwą śniegu. Kolędników już takich prawdziwych, ciekawie przebranych nie ma za wielu, przed którymi zazwyczaj uciekaliśmy bojąc się turonia. Takie to były święta. Mimo wszystko dobrze jest wrócić tam gdzie wszystko się zaczęło, świętować i spędzać razem czas.
Wśród nocnej ciszy…
Boże Narodzenie jest wydarzeniem, faktem bez precedensu, czymś unikalnym i zumiewającym, zapoczątkowaniem czegoś nowego. Dla nas osobiście też jest czymś nowym, rozpoczynającym kolejny ciekawy etap w naszym życiu – nasze wspólne gniazdo prawdopodobnie za chwile stanie się faktem.
W tej atmosferze Świąt, i tym którzy już tylko czekają na pierwszą gwiazdkę (ps. dla smogowiczów zdużych miast – ponoć ma się pojawić o 16.00 ) życzymy oczywiście wesołych świąt w dniu Bożego Narodzenia, spełnienia przynajmniej połowy marzeń, a w szczególności tych podróżniczych. Radości z każdej małej i dużej rzeczy, pokory w momentach trudnych, prezentów udanych i nieudanych, podróży do tu i do tam i wszystkiego czegokolwiek jesteście sobie w stanie wyobrazić.
Życzą Mateusz i Basia Nowakowie