Bazylika San Piero a Grado, nie samą Krzywą Wieżą żyje Piza [film gopro]
U nas Włochy mogą się ciągnąć do znudzenia. Typowo najbardziej przyciągający kraj, który możemy odwiedzać bez końca i na który zawsze możemy liczyć. Wspólnie, przed oficjalnym „TAK” i po, odwiedziliśmy już Rzym, Ostię, Pizę, Calci*, Livorno, Montenegro*, Bolonię i Florencję. Osobno, Basia miała okazję być w miejscu moich włoskich marzeń (głównie za sprawą Juventusu), czyli w Turynie oraz Wenecji. Ja dzięki chóralnych wyjazdom, dotarłem do San Marino, Montecassino, Maceraty*, Wenecji – przejazdem. Empoli, Viareggio, Pistoia, oraz Pontedere – w tych bardziej zarobkowo, lata temu, wykonując drobne prace dla klientów.
Piza stała się początkowo dla mnie, później też dla nas wspólnie, miejscem „wypadowym do”. Mieszkaliśmy na obrzeżach miasta, w niewielkiej dzielnicy otoczonej polami kukurydzy, autostradą FI-PI-LI, oraz pastwiskiem dla mlekodajnych krów, tysięcy krów! Bardzo spokojna miejscówka, przyczółek dla mieszkańców po wyżej 50 roku życia, z własną stacją benzynową, katolickim przedszkolem, kilkoma restauracjami, fryzjerem dla psów i kotów, małą kafejką, której właściciele znali wszystkich na tyle, by wiedzieć kto jaką kawę właśnie przyszedł zamówić.
Jest tam też cukiernia z lodami, na które przyjeżdżają w każdą niedzielę tłumy ludzi z okolicznych dzielnic La Vettoli, Mariny czy Tireny. Samo wystarczająca enklawa, zbudowana na bazie trapezu, z pocztą i boiskiem do Rugby oraz sąsiadującą bazą Wojsk Amerykańskich, miejscowość która wzięła swoją nazwę od najcenniejszego zabytku w tej części Pizy, Bazyliki San Pietro a Grado. Zastanawiałem się kilka długich tygodni jak podejść do tego tematu, miejsce jak każde inne we Włoszech, urzekające, historyczne, piękne.
Kilka dni temu przypomniałem sobie niemały szczegół z bazyliką związany. I tu ukłon dla księdza Wnuka, naszego historyka z LO. W pierwszej klasie liceum zadał nam wypracowanie pod tytułem „Zabytek, który cię zainspirował”. Było to w 2005 roku, w którym mogłem już napisać o wielu znanych wszystkim miejscach. O Bazylice w Lourdes, zamku Neuschwaistein, Bazylice św. Piotra i Pawła w Rzymie, Rzymskich katakumbach, Bramie Brandenburskiej, Big Benie czy Katedrze w Kolonii, a ja wybrałem nikomu nieznaną bazylikę z X wieku… Dlaczego mnie zainspirowała? Chyba już wtedy byłem bardzo wybredny. Jasne! Te wszystkie i inne miejsca, w których z chórem byliśmy były mega fascynujące dla dzieciaka z śląskiego blokowiska, ale ten jeden powtarzający się wątek „turystycznego przepełnienia” psuł dosłownie każde pozytywne wrażenie.
A Bazylika San Piero a Grado? Pierwszy raz kiedy tam wszedłem w wieku 16stu lat, spacerując po niewielkiej prowincji, oddalonej o 8 km od centrum Pizy, w środku byłem po prostu sam! Mogłem przez godzinę przyglądać się szczegółom i wykończeniom i nikt mnie nie przepędził, ba nikt przez ten czas się tam nawet nie pojawił.
Przyjeżdżając do Pizy jako miasta z słynną Krzywą Wieżą, mało kto nawet jeśli odnajdzie w starych przewodnikach wzmiankę, zapuszcza się po za miasto w celu poszukiwania historycznych ciekawostek, pozostałości po wielkim Imperium. To jest magia miejsc, które nas przyciągają, cisza, spokój i brak tłumów.
A co oferuje ta skromna, schowana przed światem, święta, kamienna budowla i skąd w ogóle się tam wzięła?
Zacznijmy od tego, że Pisa do XI wieku leżała w dużo bliższej odległości od morza niż obecnie. A ziemie obecnego San Piero a Grado, należały do Pizańskiego Portu Morskiego, leżącego na szlaku handlowym z większymi miastami utykającego Imperium. Według legendy, w 44 roku naszej ery w tym porcie pojawił się św. Piotr. Piza nie była jego celem wyprawy, a jedynie przystankiem. Sam święty miał przysiąść na jednym z kamieni w pobliżu portu i nauczać tamtejszych mieszkańców. Później na tym samym kamieniu został wybudowany pierwszy kościół, który w X wieku został rozbudowany, a dzisiaj jest bazyliką. Kamień ten też nadal znajduje się w świątyni, a nad nim pierwszy ołtarz (dzisiaj już nieużywany), którego dolna część, aż do 2003 roku była tajemnicą. Drobne prace remontowe i archeologiczne płyt podłogowych z czerwonego marmuru, przypadkowo odkryły prawdopodobnie mury pierwszego kościoła, dużo mniejszego od obecnego.
Opinia architektonicznej perełki nie jest tu przesadą. Trzy nawy, bardzo, bardzo stare freski, portrety papieży oraz 24 kolumny z czego każda inna, w różnych stylach. Najpierw kolumny, po 12 z każdej strony w stylu doryckim, korynckim, jońskim, syryjskim, falistym oraz kolumny kompozycyjne. Prawie wszystkie opięte metalowymi pierścieniami, prewencyjnie by zapobiec pękaniu kamiennych słupów.
Nad kolumnami znajdują się zachowane w bardzo dobrym stanie jak na tak starą świątynię portrety papieży. Poczet głów kościoła rozpoczyna się oczywiście od św. Piotra, któremu poświęconych jest jeszcze trzydzieści innych malowideł naściennych w bazylice, aż po Jana XVIII z 1303 roku. Na następne nie było już chyba miejsca. Niewiadomo czy to był zabieg celowy czy spodziewano się przewrotnych wydarzeń, które zmienią oblicze kościoła.
Obecny ołtarz główny – prezbiterium, owalne jest bardzo ubogie (to na plus jak dla mnie) z miejscem dla księdza oraz amboną. Najcenniejszy w tej części kościoła jest drewniany krzyż z XVII wieku.
Surowość wnętrza, chłód, cisza i dyskrecja przenosi w inne czasy, robi wrażenie i oddaje to co również najbardziej ceni sobie katolik, nastraja do modlitwy. Nie jest jedną z wielu atrakcji, do której się wchodzi, podziwia, „strzela” kilka fotek i wychodzi. Jest jedną z niewielu, w której warto spędzić dłuższy czas. Tak się złożyło, że kiedy bazylikę odwiedzałem kilkanaście razy wcześniej w ciągu kilku lat, nie miałem niestety jeszcze żadnego dobrego aparatu, dlatego też ostatni nasz wyjazd do Bolonii i Florencji został poszerzony o Pizę głównie ze względu na bazylikę. Akurat trafiliśmy na wielkie uroczystości związane z poświęceniem maszyn rolniczych, w których uczestniczył arcybiskup Pizy.
Na zewnątrz Bazyliki stoją pozostałości zniszczonej w 1944 roku dzwonnicy, która przewyższała bazylikę trzykrotnie. Szczęśliwie zresztą spadające bomby ominęły świątynię, niszcząc jedynie okoliczne zabudowania i plebanię.
Ciekawostką jest, że bazylika w ciągu ostatnich piętnastu lat miała już trzech proboszczów, z czego dwóch było… Polakami. Oceniać nie będę, ale każdy był inny, pierwszy, polak był osobą bardzo ufną, pomagał innym rodakom w poszukiwaniu pracy, dachu nad głową często oddawał swoje pieniądze, ale nie miał pomysłu na ożywienie świątyni. Następny, nieżyjący już „don Mario”. Włoch, którego dobrze zapamiętałem, zawsze uśmiechnięty, pozytywnie nastawiony, dla wszystkich miał czas, niejednokrotnie widząc mnie z daleka, podchodził coś zagadywał, ale wtedy było jeszcze ciężko „porozmawiać”. Ostatni ksiądz, był z Podkarpacia, tego nie miałem okazji poznać, szybko został przeniesiony do innej parafii, prawdopodobnie się nie zaaklimatyzował. Teraz ponownie jest Włoch.
Bazylika San Piero a Grado jest otwarta dla wszystkich. To się ceni, że do środka można wejść o 6 rano jak i o 21. Nikt nie wymaga od wchodzących uiszczenia opłaty, choć skarbonka „co łaska” stoi przy polowej zakrystii. A to kolejne miejsce, które z dużo bogatszym zdobieniem, dużo ciekawszą historią potrafi utrzymywać się z innych środków niż „bilet wstępu” jak to jest praktykowane w innych większych kościołach Włoch.
San Piero a Grado – prowincja Pizy
Do San Piero a Grado można dostać się autobusem linii 10 lub 4 najlepiej z Piazzale Carlo Alberto Dalla Chiesa, skąd odjeżdżają wszystkie autobusy miejskie w różnych kierunkach miasta. Bilet normalny w jedną stronę kosztuje 1,6 EUR, a podróż trwa około 12 minut. Nietrudno pomylić przystanek „San Piero a Grado”, ponieważ znajduje się kilkanaście metrów od samej bazyliki.
Co jeszcze można zobaczyć w okolicy? Na pewno dla mających czas, fajnie jest się wybrać w kierunku pastwisk bydła, które są oddalone od bazyliki o 50-70 metrów. W budynku mleczarni można za kilka euro kupić świeże mleko prosto od krowy, można nawet samemu taką krowę wydoić jak ktoś jest odważny i potrafi 😉
Z wypracowania dostałem piątkę chyba więc ryzyko się opłaciło 😛 Więcej znalazło się tam grafik, zdjęć, i wklejonych pocztówek niż tekstu, ale wygrałem!