W gościnie u króla, czyli odkrywamy karty historii na Szlaku Orlich Gniazd
Dotarliśmy do trzeciego, ostatniego odcinka wędrówki po Małopolsce – inaczej, tematycznie i z pomocą aplikacji VisitMałopolska. Dotychczas poczuliśmy niebanalny smak małopolskiej wsi z tradycją, przygotowaliśmy się do weekendu z zabytkami Powiatu Bocheńskiego odwiedzając perły regionu, a na ostatnią podróż wybraliśmy jurajskie strażnice historii. Sprawdziliśmy jak żyło się możnowładcom w okresie „Polski murowanej”.
– wpis powstał na zlecenie Województwa Małopolskiego przy współpracy z Małopolską Organizacją Turystyczną, w celu promocji atrakcji turystycznych Małopolski wraz z nową aplikacją VisitMałopolska oraz stroną visitmalopolska.pl –
Polska jest doskonała na każdą porę roku. Posiada wszystko, co ceni sobie podróżnik. Mamy morze i góry, gęste, dzikie lasy i rozległe jeziora. Są miasta duże, z bogatą historią i wsie tak piękne jak opisywali je niegdyś najznamienitsi polscy poeci. Są zabytki z ubiegłego stulecia, są też i pozostałości po Polsce pierwszych królów. Mieszkamy w kraju idealnym do wypoczynku na jeden dzień, na weekend, na cały tydzień i jeszcze dłużej. Doceniajmy to, co mamy za rogiem, tuż obok…
Historia Europy nie byłaby tak barwna bez twierdz i zamków rozsianych po całym kontynencie. Zamki to jedne z tych miejsc pełnych magii i tajemnic, jakby wyciągniętych wprost z bajki. Nawet te, które dziś świecą pustkami, z których dzień po dniu odpadają kolejne kawałki muru, inspirują do ich powtórnego poznawania. W krajach takich jak Niemcy, Francja czy bliska nam, mimo wszystko, Rumunia, zamki są rozpoznawalnym elementem krajobrazu. To na tych zamkach budowano cudowne historie dla setek bajek, filmów i opowieści. A jednak nie można zaprzeczyć, że w murach większości z nich rozgrywały się wielkie, średniowieczne bitwy, które nie rzadko doprowadzały do zmiany władzy czy przesuwania się granic wielkich mocarstw. Stąd też średniowieczne twierdze do dziś budzą wielki podziw dla architektów oraz ich pierwotnych mieszkańców – rycerzy, którzy oddawali życie broniąc strzelistych fortyfikacji – dla sprawy, dla króla.
Zamki w Polsce (dla nas szczególnie bliskie sercu, te w naszej południowej części kraju), również posiadają bogatą historię. Służyły głównie jako siedziby władców (Niepołomice), administracji oraz jako placówki militarne – strażnice, więzienia (Lipowiec) czy skarbce. Duża część zamków pełniła rolę obronną lub kontrolną, przy granicach oraz głównych szlakach handlowych (Niedzica). Większość naszych zamków, które przetrwały do dzisiejszych czasów pochodzi z XIII-XV wieku. Choć tak naprawdę ostatnie stawiano jeszcze na początku wieku XVI. Późniejsze budowle, przypominające pod wieloma względami zamek, były bastionami obronnymi lub pałacami. Jednak to nie o pałacach, a o zamkach dziś prawić będziemy – bo wybraliśmy się do krainy, która z wielu względów najbardziej fascynuje. Która staje się wypieszczoną perełką naszego regionu, wykorzystując w końcu jej możliwości i potencjał w skali globalnej.
Zapytacie skąd ta skala globalna na Jurze Krakowsko- Częstochowskiej? A no przez filmową panoramę Jury. Potopu, Janosika czy Stawki większej niż życie wymieniać nie musimy (chociaż w sumie – stało się). To nasze, polskie dzieła nie do podbicia, ale już Narnia czy Wiedźmin produkcji Netflix’a, na którego czekają odbiorcy na całym świecie to jest to! Ten towar, mamy wrażenie, pociągnie za sobą mnóstwo sznurków promujących Jurę, ale nie tylko. Skoro w tak szybkim czasie wzrosło zainteresowanie mitologią wikingów, a na emisji seriali przez stacje HBO i Netflix skorzystała Skandynawia, to wszystko wskazuje na to, że i Geralt pociągnie, albo raczej przyciągnie za sobą tłumy. Tłumy, których mamy nadzieję zainteresuje bez liku słowiańska mitologia. Nasza folkowa i ludowa, starosłowiańska wiara, legendy i obrzędy, grodziska i kręgi, aż w końcu twierdze niebędące tylko tłem w tych wszystkich opowieściach.
Zamki podczas naszych podróży po Polsce i za granicą przyciągają nas jak magnes. One są po prostu urzekające. Z jednej strony wydawało by się, że niesamowicie łatwe w budowie, z drugiej że dziś już nikomu nie uda się wybudować prawdziwego zamku, że coś między 1530 a 2019 rokiem zniknęło i wiecie co – dobrze!
Więc Szlak Orlich Gniazd powiadali…
Ostatni w tym roku odcinek, realizowany na zlecenie Województwa Małopolskiego przy współpracy z Małopolską Organizacją Turystyczną, wspierający całkiem nową aplikację mobilną VisitMałopolska oraz stronę internetową visitmalopolska.pl, rozpoczynamy od wizyty w zamku, przypominającego mieszkalną basztę. Aplikacja dostępna na każdy smartfon, to prawdziwa encyklopedia podróżowania po Małopolsce. Testowaliśmy ją przez te ostatnie miesiące i jesteśmy całkowicie zachwyceni. Wydana w doskonałym momencie przez Województwo Małopolskie dla turystów i podróżników odwiedzających nasz region. Długo czekaliśmy na tego typu rozwiązanie, ale w końcu doczekaliśmy się i jest to projekt godny polecenia każdemu, kto wybiera się w nasze strony. Obszerna lista atrakcji, wydarzeń, informacji tematycznych i muzealnych. Mapy, wskazówki, planer podróży. Automatyczne dopasowanie atrakcji do gustu podróżującego. Nie widzimy innej możliwości, jak przygotowanie weekendu lub urlopu wraz z aplikacją VisitMałopolska, która powinna znaleźć się w telefonie każdego świadomego podróżnika.
…MONTEM QUI DICITUR IN VULGARI KORZKYEW
Zamek w Korzkwi
Pierwszy przywitał nas zamek w Korzkwi. Tak w Korzkwi – jakkolwiek dziwnie brzmi nazwa tej miejscowości, pochodząca od staropolskiego nazewnictwa drewnianej łyżki, posiada ona swój zamek i to w bardzo, ale to bardzo dobrym stanie. Położony na niewielkim wzniesieniu wysoki zamek, znajduje się zaledwie 20 minut drogi samochodem na północ od Krakowa. To całkiem blisko i mimo, że w okolicy zauważyliśmy spory parking, mieliśmy wrażenie, że będziemy jedynymi gośćmi podczas wizyty w twierdzy.
Do zamku wchodzimy po kamiennych, już mocno zużytych schodach. Nie długo, może kilkanaście podniesień stóp do góry w towarzystwie gęstych buków i innych nieznanych nam krzewów. Od razu zdecydowani na chwilowy odpoczynek, taki trochę na żarty, ale bardziej by spojrzeć na basztę w całej okazałości, stojąc tuż przed samą bramą. Pierwszy murowany zamek wzniósł Zaklika de Corzekwa, jeden z pierwszych właścicieli wzgórza i okolic. Jednak kroniki częściej wspominają jego syna niż samego Zaklikę. Dziedzic, który wziął udział w wielkiej bitwie pod Grunwaldem w 1410 roku. Zamek przez wieki był oddawany i odsprzedawany różnym właścicielom, jak to w przypadku zamków zazwyczaj miało miejsce. Między innymi rodzina Ługowskich powiększyła gotycką część mieszkalną oraz dobudowała attykę. A następnie przed budynkiem wzniosła bramę wjazdową.
Skoro wjazdowa, to wjeżdżamy przez bramę na niewielki dziedziniec. Większy i tak by się tam nie zmieścił, a ten zupełnie wystarcza. Jest taki kameralny, wyjątkowy. Otoczony z dwóch stron wysokimi ścianami zamku, z drewnianym krużgankiem i kamiennymi schodami, prowadzącymi do wielkich sal wewnątrz zamku. To miejsce pełne spokoju. Właściwie poza kilkuosobową, rodzinną wycieczką oraz nami, na zamku nie było nikogo innego – w samo południe, w niedzielę. Takie miejsce jeszcze bardziej zachęca do odwiedzin i warto z nich skorzystać jeszcze teraz. Obecnie (od 1997 roku) zamek jest w posiadaniu pana Jerzego Donimirskiego – wywodzącego się ze szlacheckiego rodu architekta, którego celem jest pełna odbudowa zamku, przylegającego do niego parku w stylu angielskim, zabudowań dworskich (karczmy i dworu) tak by całość tworzyła Korzkiewski Park Kulturowy. Mam pewność, że projekt odniesie sukces, czego dowodem są wnętrza pozostawionego przed laty w ruinie zamku, ale również po innych inwestycjach pana Jerzego w Krakowie i okolicach, ukończonych sukcesem.
Zwiedzanie zamku nie zajmuje zbyt wiele czasu, a pozwala zanurzyć się w nasze dzieje. Odkrywamy zwyczaje, historię podkrakowskich zarządców ziemskich, wielkich rodów, które wspólnymi siłami i środkami budowali, kamień po kamieniu, rozwijający się kraj.
Zaskakująco bram zamku nie pilnują „skarbnicy”, nie ma też wewnątrz obsługi oprowadzającej po kilku komnatach i salach. Są za to tablice informacyjne opowiadające o historii Polski i tego miejsca. To jak zacząć czytać książkę i dotykać liter, słów całych zdań własnymi rękami, oczami, nogami. To całkiem przyjemny sposób na zwiedzanie. Szanujemy!
Więcej szczegółowych informacji na temat projektu znajdziecie na stronie donimirski.com, jednakże ważniejsze informacje oraz jak dojechać do tego miejsca z Krakowa lub innych stron regionu znajdziecie na stronie visitmalopolska.pl oraz w aplikacji mobilnej. Ciekawym rozwiązaniem jest naniesienie na mapę w aplikacji, miejsc z Szlaku Orlich Gniazd i poruszanie się według wskazówek mobilnego przewodnika.
…ZAMKIEM DLA OJCA WAS WYNAGRODZĘ
Zamek w Ojcowie
Jest pod Krakowem, bardzo niedaleko
Dolina sławna strasznymi pieczary,
Na stromej skale, nad szumiącą rzeką
Czernieje tam zamek stary.
(Deotyma, Narz. w Ogrodz. IV, 2).
Wyobraźcie sobie, że kiedy przygotowywaliśmy się do wyjazdów w celu zebrania materiałów do trzeciego odcinka, okazało się, że jest na Szlaku Orlich Gniazd zamek, w którym jeszcze nigdy nie byliśmy – ruiny zamku w Ojcowie. Mocno zastanawiające, szczególnie, że w Pieskowej Skale, która położona jest kilka kilometrów dalej bywaliśmy nawet kilka razy w roku. Więc tym bardziej dobrze, że przyszedł motywujący projekt, który wprost popchnął nas do tego tajemniczego miejsca w samym sercu Ojcowskiego Parku Narodowego.
Sama miejscowość – Ojców powstała pod koniec XIV wieku, jako przedłużenie osady znajdującej się w okolicach strumyka Prądnik, przepływającego u podnóża zamku. Dziś to idealne miejsce dla spacerowiczów uciekających do Doliny Prądnika z zatłoczonego Krakowa.
Po raz pierwszy królewska warownia została wymieniona w kronikach jako jeden z elementów wchodzących w poczet majątku zarządzanego przez murgrabiego Zaklikę, właściciela wspomnianej fortyfikacji z Korzkwi. Zamek został wybudowany z polecenia Kazimierza Wielkiego. Do naszych czasów zachowały się resztki murów obronnych, studnia, brama wjazdowa, dawny most oraz dwie wieże, z których niższa pełni dziś funkcję mini muzeum z makietą pierwotnego wyglądu zamku. Zamek nazywany był początkowo „Oczec u skały”. Prawdopodobnie określenie to wywodzi się od upamiętnienia historii ukrywającego się w pobliskiej jaskini ojca króla Kazimierza, Władysława Łokietka.
Dziś miejsce to wyglądem mocno odbiega od charakteru zamku sprzed sześciuset lat. A jednak nadal jest alternatywą dla Pieskowej Skały. Upodobali je sobie również fotografowie ślubni, którzy bardzo chętnie wykorzystują rozciągającą się dookoła panoramę Ojcowskiego Parku Narodowego. Spacerując po zielonym dziedzińcu, na którym kiedyś stały murowane stajnie, kuźnia, spichlerz i kuchnia podchodzimy do najważniejszego miejsca w średniowiecznych warowniach – do studni. Każdy mądrze zaprojektowany zamek musiał posiadać wewnętrzny dostęp do świeżej wody. Źródło pitnej wody, wysokie mury i strome zbocza pod zamkiem chroniły przed najazdami wrogich armii, bądź pozwalały przez długi czas bronić się za murami zamku bez konieczności jego opuszczania.
Nawet w czasach tragicznych w skutkach dla średniowiecznej Polski – czyli podczas najazdu Szwedów, zamek nie został zniszczony. Dla najeźdźców, którzy ostatecznie zdobyli Ojcowski zamek, pełnił rolę trudnego do zdobycia magazynu dla łupów zgrabionych z pobliskiego Krakowa.
Wybierając ruiny zamku w Ojcowie warto zaplanować cały dzień na urokliwe i uzdrawiające tereny Doliny Prądnika. Najlepiej rozpocząć spacer od Bramy Krakowskiej, zahaczając o grotę Łokietka. Idąc w kierunku zamku polecamy wdrapać się też na skałkę Janoszówkę z doskonałym widokiem na Ojców i tutejszy krajobraz, a schodząc z punktu widokowego, wstąpić na obiad w plenerze do Pstrąga Ojcowskiego – miejsca prowadzonego z powodzeniem przez córkę i mamę, gdzie tradycja hodowli pstrąga potokowego sięga 1935 roku, a wędzona lub grillowana ryba jest najsmaczniejszą w okolicy.
Spacer wzdłuż spokojnego Prądnika aż do Parku Zdrojowego doda energii i polepszy samopoczucie, niektórym zaś naładuje baterie na kolejny tydzień pracy. Na koniec, w drodze na zamek Pieskowa Skała, zaglądnijcie do drewnianej kapliczki na wodzie. Ma w sobie „to coś”.
PIASKOWA CZY PIESKOWA? CO TO ZA SKAŁA?
Zamek Pieskowa Skała
Niezbyt daleko od Ojcowa, bo zaledwie 6 km dalej, leży kolejny spektakularny zamek, który mimo że nie wygląda, doświadczył wielu zmian na przestrzeni wieków. Te spowodowane były najboleśniejszymi dla drewniano-murowanych budynków – pożarami. Dziś zamek w Pieskowej Skale radzi sobie prawdopodobnie najlepiej ze wszystkich fortyfikacji na Szlaku Orlich Gniazd. Umiejscowiony w interesujących okolicznościach przyrody doskonale komponuje się z wysokim i gęstym starodrzewiem, nad stawami porośniętymi żabim oczkiem oraz w towarzystwie Maczugi Herkulesa, słynnym na całą Polskę i Europę ostańcu wapiennym. To bez dwóch zdań jeden z najpiękniejszych zakątków Jury.
Pieskowa Skała – nazwa związana jest oczywiście z legendą, jednak istotniejszy jest fakt jaki łączy nazwę z jej prawdopodobnie pierwszym właścicielem – Piotrem. W języku staropolskim Piotr to inaczej Pieszko. Skoro Pieszko, to ze Skały, od słowa do słowa z Piotra powstał „piesek”. Do dziś nazwa Pieskowa Skała jest oficjalnym nazewnictwem zamku związanego z rodem Szafrańców.
Na kartach historii pojawia się już w roku 1315. Wymieniono go w dokumencie wydanym przez Władysława
Łokietka. Rola pierwszego zamku była istotna, ale z racji położenia wyjątkowo prosta. Miał strzec drogi łączącej Kraków ze Śląskiem. Taką rolę wyznaczył mu również syn Łokietka, Kazimierz Wielki, zamieniając zamek w pierwszej połowie XIV wieku w królewską warownię wzniesioną na cyplu skalnym i stromym zboczu zwanym Dorotką. Nie bez przyczyny zresztą. Skoro pojawia się imię żeńskie, to znaczy, że z zamkiem wiążą się legendy o wielkiej miłości. I zamku w Pieskowej Skale owe historie nie ominęły. Jedna z nich dotyczy żony niezbyt urodziwego Szafrańca – bogatego właściciela zamku. Stał się jej mężem, gdyż był w posiadaniu ogromnej fortuny, co dla rodu Toporczyków, z którego pochodziła owa Dorotka, miało wielkie znaczenie. Ta jednak zakochała się w o wiele młodszym od męża, młodzieńcu (no innej historii sobie nie wyobrażałem 😛), a ten by jej nie stracić przyjął się na zamku jako lutnista. Bach, prach – wszystko się wydało (inaczej nie było by skały Dorotki): świeżo przyjętego lutnistę na polecenie murgrabiego rozerwały konie, a nieszczęśliwie zakochaną Dorotkę rozeźlony mąż osadził w wieży głodowej, gdzie prawdopodobnie zmarła. I przechadza się w księżycową noc po murach zamku, choć dla dzisiejszej technologii i czułego oka kustosza nadal jest nieuchwytna. Taka nasza Biała Dama – wszystko się zgadza, to w końcu Jura!
Obecny kształt zamku to budowy, przebudowy, rozbudowy na przestrzeni ostatnich wieków. Dzisiaj zamek głównie w stylu renesansowym udostępniony jest przez cały rok dla turystów z wyjątkiem poniedziałków oraz wyznaczonych dni. Wewnątrz mieści się muzeum, będące oddziałem Muzeum na Wawelu, z wystawami stałymi i czasowymi ukazującymi codzienne życie na zamku. Z początkiem poprzedniego wieku do II Wojny Światowej służył jako pensjonat dla odpoczywających w pobliskim ojcowskim uzdrowisku. Szczególnie polecamy wdrapać się na bastion, w którym mieści się kawiarnia i restauracja z doskonałym widokiem na zamek i ogrody.
WIEDŹMIN BĘDZIE CI TU PRZEWODNIKIEM
Zamek Rabsztyn
W końcu docieramy do miejsca, które prawdopodobnie, dzięki doniesieniom mediów społecznościowych, odegra niemałą rolę w mającej w najbliższych tygodniach premierę serii przygód o Wiedźminie. Produkcja platformy Netflix to chyba najbardziej oczekiwany serial fanów dzieła Sapkowskiego. Sami nie możemy się doczekać, szczególnie, że Polska ma tak różnorodną scenerię wartą wykorzystania w wielu projektach filmowych.
Zamek Rabsztyn – dziś jeszcze ruiny. Ale już za niedługo, no może za kilka dobrych lat, możemy być świadkami odrodzenia tej długo pomijanej atrakcji Szlaku Orlich Gniazd. W sieci, możecie odszukać ciekawe wizualizacje odtworzonego zamku z najlepszych jego czasów. Jeżeli udałoby się odbudować przynajmniej zamek dolny ze środkowym, uważam, że byłby to ogromny sukces i kolejne po Bobolicach oraz Korzkwi miejsce odratowane po kilkuset latach z bardzo dobrym skutkiem.
Do ruin zamku od strony Pieskowej Skały dojechać można jadąc na Olkusz drogą wojewódzką 773, a przed Olkuszem odbijając na Wolbrom.
W nieznacznej odległości od ruin znajduje się parking dla około 40 samochodów. Po drodze do zamku warto zatrzymać się przy Chacie Kocjana, w której znajduje się mini skansen i pamiątki po konstruktorze szybowców Antonim Kocjanie sprzed ponad 70 lat. Niestety w okresie remontu twierdzy, na który trafiliśmy, wejście na dziedziniec zamku dolnego i środkowego nie jest możliwe, nie znaczy to jednak, że w ciągu roku wcale do środka wejść nie można. Dla nas nic straconego, doskonałe miejsce na chwilę odpoczynku na łąkach. Dokładnie za drewnianym mostem nad fosą, gdzie rozłożyliśmy koc i urządziliśmy sobie mały odpoczynek.
Gminna legenda głosi, że pod ruinami obecnego zamku znajduje się drugi zachowany, piękny zamek z wielkimi komnatami i salami balowymi. W jednej z komnat dziewczynka i chłopiec z pierścieniem na palcu, skamieniali, czekają co roku na Niedzielę Palmową, podczas której kamienne kajdany odpadają z ich ciał. Wraz z nimi budzą się również rycerze śpiący na zamku i czekający, aż pierścień chłopca całkowicie spadnie z palca, by ci mogli ruszyć z pomocą Polsce.
Legenda, jak to legenda piękna i zawsze w sobie ziarnko prawdy ma. Może faktycznie pod zamkiem lub w jego okolicy kryją się niezbadane skarby. To też gorąco zachęcamy do odwiedzin Rabsztyna, jesteśmy pewni, że sami odnajdziecie w tym miejscu nie jeden skarb. Na przykład podczas zbliżającej się wielkimi krokami jurajskiej JUROMANII!
ODZYSKANY PRZEZ POTOCKICH NIE POPADNIE W RUINĘ
Zamek Tenczyn
W drodze powrotnej do Krakowa, na zachód słońca wybraliśmy się do zamku, który niesie za sobą ogromny potencjał. I wydaje się, że jest on z roku na rok coraz bardziej wykorzystywany. Ratunek Tenczyńskiego zamku trwa i wygląda imponująco. Potwierdzamy, bo mieliśmy okazje odwiedzić to miejsce już kilka lat temu. Odbudowę widać jak na dłoni. Trzeba trzymać kciuki za potomków wielkiego rodu Potockich, którzy w tym roku odzyskali zamek – mając nadzieję, że prace remontowe nie zostaną zaniechane. A w niedalekiej przyszłości, jadąc autostradą A4 z Krakowa do Katowic, będziemy na jej północnym brzegu podziwiać porównywany do Wawelu, dumny, odremontowany zamek.
Kolejny z listy odwiedzonych zamków, który doczekał się nazwy „Mały Wawel”, wznosi się nad wsią Rudno na krańcach Jury Krakowsko-Częstochowskiej w najwyższej części Garbu Tenczyńskiego, na Górze Zamkowej. Niewielu też wie, że sięgające nawet 400m.n.p.m. górki Garbu to stożki wygasłych miliony lat temu wulkanów. Okazałe ruiny zastanawiają nie jednego podróżnika jadącego pobliską autostradą. Dobrze pamiętam okres dzieciństwa, w którym wraz z bratem, siedząc na tyłach samochodu jadącego z Zabrza do rodzinnej Limanowej, rozglądaliśmy się w różnych kierunkach szukając punktów ciekawych, które zwracały na siebie uwagę. Mijaliśmy dzięki temu ruiny zamku Tenczyn kilkadziesiąt razy i zawsze wpatrywaliśmy się z dużym zainteresowaniem. Musiało minąć kilkanaście lat, by osobiście odwiedzić oczywistą atrakcję z XIV wieku.
Zamek był siedzibą rodową Tenczyńskich, wielkiego rodu magnackiego, jednego z najważniejszych w
ówczesnej Małopolsce. Początkowo obronny zamek z doskonałym widokiem na okolicę z wieży Nawojowej, w XVI wieku przebudowano na renesansową rezydencję z dziedzińcem, piętrowymi krużgankami, barbakanem, salami balowymi, kaplicą i domami dla licznej służby. Ponownie jak w przypadku większości zamków, po potopie szwedzkim i ten popadł w ruinę nigdy nie odzyskawszy blasku sprzed okresu najazdów.
Sypiące się w XX wieku ściany były pierwszym sygnałem dla władz gminnych, które skrupulatnie i dużymi nakładami finansowymi rozpoczęły mozolne zabezpieczanie ruin. To przerodziło się w chęć odbudowy zamku i w pewnym sensie po części udało się osiągnąć całkiem dużo.
W sezonie zamek otwarty jest dla ruchu turystycznego. Na dziedzińcu można podziwiać rekonstrukcje walk rycerskich, organizowane są średniowieczne targi z rękodziełem i produktami regionalnymi rozłożonymi pod prostymi kramami. Handlarze w tym czasie przebierają się w tradycyjne stroje mieszczan, wraz z swoimi pociechami, które najbardziej nas urzekły. Wraz z zakupionym w kasie biletem, odwiedzającym przysługuje możliwość zwiedzania zamku wraz z przewodnikiem o wyznaczonych przy wejściu godzinach. Ten oprowadził i opowiedział nam między innymi o barbakanie, korytarzu obronnym (który mi osobiście przypomina starożytne Pompeje), dziedzińcu zamku górnego oraz dolnego, o wysokiej wieży Nawojowej i bramie. Szczególnie polecamy wejście na wieżę, z której przy dobrej pogodzie widać Śląsk, Nizinę Nadwiślańską, a nawet Tatry.
Ciężko tak jednoznacznie określić, które z tych miejsc jest największą perełką Szlaku Orlich Gniazd w Małopolsce, ponieważ sam szlak znajduje się w wyjątkowej krainie, jedynej takiej w Polsce. Błędem było by zapewnianie , że Szlak Orlich Gniazd to tylko zamki i warownie rozciągające się na całej długości i szerokości Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Na szlaku warto skorzystać również z darów natury kształtującej się wiele milionów lat. Skałki, parki, rezerwaty, źródełka, wiele jaskiń… Szlak to też setki kilometrów ścieżek rowerowych, imprez i wydarzeń, podczas i poza sezonem turystycznym.
Zbliżając się ku końcowi tej niedługiej relacji, chcemy jeszcze oficjalnie zaprosić na jedno wielkie wydarzenie wieńczące udany sezon na Jurze. Wiecie co łączy te wszystkie miejsca? JUROMANIA! Tak dokładnie, Jura Krakowsko-Częstochowska, region Orlich Gniazd ma swoje święto, wielką rzecz, łączącą miłośników turystyki, historii, kultury z pogranicza szlachetności i rycerskości. Toteż między innymi wraz z Małopolską Organizacją Turystyczną wybraliśmy się w tym roku ponownie na pełen rozmaitości szlak, by dobrze przygotować się do harmonogramu wydarzeń Juromanii. A uwierzcie, w ciągu jednego weekendu będzie się działo, oj będzie! I nie ma wymówki, że to już po wakacjach, że w sumie to zimno, albo niepogoda, że słońce już się tak nie uśmiecha jak w lipcu. Nie! To nie wymówka, bo podróże to nie odległości, a odpoczynek to nie Złote Piaski. Odkrywajcie swój region, odkrywajcie swoje okolice, a odkryjecie coś więcej niż miejsca.
Do zobaczenia w przyszłym roku! Nie kończymy wędrówki, już planujemy ponownie odkrywać Małopolskę jeszcze inaczej niż w 2019 roku. Pomysł na 2020 już buduje się w naszych głowach i sami jesteśmy ciekawi co z tego wyjdzie 😉
Informacje, aktualności i ciekawostki o Szlaku Orlich Gniazd dostępne są na stronie visitmalopolska.pl oraz w aplikacji mobilnej. Gorąco i z pełną odpowiedzialnością zachęcamy do zapoznania się z tymi nowoczesnymi narzędziami ułatwiającymi świadome podróżowanie po Województwie Małopolskim.
Link do strony visitmalopolska.pl > > > TUTAJ
Link do aplikacji VisitMałopolska > > > TUTAJ
Jest to ostatni z trzech odcinków promujących podróże po Małopolsce. Jeżeli podobał Ci się materiał, podziel się nim z swoimi znajomymi, nie zapominając o pobrani aplikacji VisitMałopolska – no, chyba, że już to zrobiłeś w trakcie czytania artykułu! Już niebawem na Szlaku Orlich Gniazd odbywać się będzie wielkie święto – Juromania! Nie może Cię na nim zabraknąć. Wpis zrealizowany dla Województwa Małopolskiego we współpracy z Małopolską Organizacją Turystyczną w ramach kampanii promującej nową aplikację mobilną #VisitMałopolska wraz ze stroną visitmalopolska.pl
Sfinansowano z budżetu Województwa Małopolskiego w ramach realizacji powierzonego zadania pn. „Utrzymanie trwałości i rozwój Małopolskiego Systemu Informacji Turystycznej „MSIT” w latach 2018-2020”.
#OdkrywamyMalopolske #VisitMałopolska #Juromania2019