Od Piazza del Duomo do grobu twórcy Pinokia, czyli w try migiem po Florencji! Cz.II
Zostając na terenie Włoch, w naszym również ulubionym kraju Europy, trochę o naszym najświeższym wyjeździe jaki miał miejsce w połowie zeszłego miesiąca. Weekend podczas, którego udało się nam (jak zwykle) zobaczyć w trzy dni, trzy wielkie, piękne miasta; Florencję, Pizę oraz Bolonię.
Piazza del Duomo
Będąc na najpopularniejszym placu wschodniej Toskanii, del Duomo uczciwie stwierdziliśmy, że w sezonie jesienno-zimowym, fakt jest pięknie i kolorowo, ale to niepraktyczny czas na zwiedzanie i jednodniówkę w dużym mieście. Zbyt szybko zachodzi słońce, jest ciemno. Oczywiście miasta, szczególnie włoskie są oświetlone, tworząc magiczną poświatę nad miastem i ciepłe kolory między wąskimi uliczkami, ale w poszukiwaniu fajnych kadrów noc wcale nam nie pomaga (ciągle się uczymy). Przy Baptysterium San Giovanni zatrzymaliśmy się jedynie na moment, w planach było wejście do środka, ale kolejka jaka ciągnęła się wokoło monumentu, od razu nas zniechęciła. Latem pewnie nie była by aż takim problemem, w grudniu o godzinie 12 była stratą czasu. W ogóle postanowiliśmy, że miejsca które będą oblegane przez turystów pominiemy pod względem wchodzenia do środka. Szybki rzut oka na złote „Drzwi do raju” otulone charakterystycznymi dla okresu romańskiego, ścianami z okładziny białego i zielonego marmuru. Dłuższy postój pod równie zachwycającą i identyczną architektonicznie dzwonnicą, na którą wchodzi chyba co drugi turysta. Tu popełniliśmy mały błąd, postanawiając że wejdziemy na wieżę, ale w drodze powrotnej na nocleg, jak już całkowicie zapadnie zmrok, a przed nami ukaże się oświetlona, stara Florencja. Niestety, blisko 85cio metrowa dzwonnica w okresie po za sezonem letnim zamykana jest już o godzinie 18.00 czego wcześniej nie sprawdziliśmy
Wejść musieliśmy do Katedry Santa Maria del Fiore, zbudowanej w XIV wieku wokół starego kościoła z IV wieku Santa Reparta. Co ciekawe gry rozpoczęto prace nad budową ogromnej świątyni z okazałą, jedną z największych kopuł w Europie, to jeszcze do 1375 roku odbywały się msze w starym mniejszym kościele, który później został zniszczony. Dzisiejszy wygląd katedry to wynik prac, które były prowadzone przez blisko 600 lat, głównymi materiałami wykorzystanymi do stworzenia fasady był biały, zielony i różowy marmur ułożony w geometryczne wzory. Wnętrze stwarza podobne wrażenie jak Bazylika św. Piotra i Pawła w Watykanie. Katedra wewnątrz długa na 153 metry, szeroka w korpusie na 38m i wysoka na 90m to na pewno odważny projekt kilku znakomitych architektów swoich czasów. Między innymi byli to: Arnolf di Cambio, Giotto di Bondone, Andrea Pisano oraz Francesco Talenti. Najbardziej zachwycającymi atrakcjami wewnątrz świątyni są ściany kopuły pokrytej freskami przedstawiającymi „Sąd Ostateczny” oraz wejście do podziemi, w których między innymi można zobaczyć mury starego kościoła Santa Reperta. Koniec końców, to bardziej ogrom wnętrza, i wiedza że to człowiek własnymi rękami, bez nowoczesnych rozwiązań technologi zbudował tak skomplikowaną świątynię robi wrażenie. Na ogół spotykaliśmy się z kościołami, które zachwycały przepychem i różnorodnością stylów, Santa Maria del Fiore to jednak „pusty” kościół z surowymi zdobieniami.
Palazzo Vecchio
Po wyjściu z świątyni na zewnątrz jakby przybyło ludzi, ale mogło to być tylko wrażenie pierwszego zmęczenia, naszym następnym celem był Piazza della Signora z okazałą fontanną Neptuna na czele. Równie zatłoczone miejsce jak poprzednie, nieco mniej naświetlone, ciemniejsze ale z górującą, ponad 90cio metrową wieżą z tarasem widokowym, wychodzącą z Palazzo Vecchio. Trzykondygnacyjnego pałacu, który na początku był siedzibą Republiki Florenckiej, a następnie pełnił rolę Ratusza. Na placu znajdują się też marmurowe pomniki Kosmy I oraz Dawida jedynie kopia) – dzieła Michała Anioła z 1501 roku, oraz rzeźby Herkulesa i Kakusa. Na prawo od Palazzo Vecchio znajduje się Loggia dei Lanzi, przed którą stoją rzeźby Perseusza z głową Meduzy, Herkulesa i Centaura czy Porwanie Poliksene. Loggia służyła jako miejsce spotkań Signorii, a obecnie służy jako… miejsce spotkań młodzieży tego historycznego miasta
Spod Loggi to już kilkadziesiąt metrów do rzeki Arno, na której znajduje się chyba najbardziej rozpoznawalny most na świecie, Ponte Vecchio. Znany również pod nazwą „Most Złotników” to najstarszy most łączący dwa brzegi Florencji. Nietypowy, ale skoro takim jest to zapewne 99% ludzi przynajmniej o nim słyszało. Jak się okazuje obecny most jest czwartą konstrukcją na tym miejscu. Pierwszy most w czasach Starożytnego Rzymu był drewniany, na jego miejscu powstał pierwszy(2), trwalszy z ciosów kamienia który podobnie jak i następny został zniszczony w wyniku powodzi w 1117 i 1333 roku. Tak też jest to czwarta konstrukcja, która jest już bardziej trwała. Początkowo na moście znajdowały się agory z straganami wypełnionymi mięsem i rybami, jednak pędząc ku rozwojowi decyzją księcia Ferdynanda I zostały one usunięte z mostu i zamienione na bardziej luksusowe sklepy z biżuterią i złotem. Moda na kilkusetletnią „galerię handlową” trwa do dzisiaj, a ceny świecidełek, bransolet, kolczyków i innych jubilerskich wyrobów sięgają nawet kilkunastu tysięcy euro. No co? Przecież to „pamiątka” z Ponte Vecchio…
Najlepszy punkt widokowy na panoramę miasta
Schodząc z zatłoczonego mostu, szybko oceniliśmy czas jaki nam pozostał do zapadnięcia średniowiecznych ciemności i szybko-wolnym spacerkiem udaliśmy się w kierunku Piazzale Michaelangelo. Idąc brzegiem Arno, co kilkanaście metrów odwracaliśmy się by ponownie, i ponownie uchwycić kolorowy Most Złotników.
Plac położony na wzniesieniu ponad miastem to idealne miejsce by uchwycić panoramę całej Florencji z widokiem na Katedrę z okazałą kopułą i wieżą obok, na kościół Santa Croce do którego nie udało nam się tym razem dojść, czy na wzniesienia po drugiej stronie miasta z toskańską mieściną Filasole, do której musimy się wybrać następnym razem. Tu też zrobiliśmy krótki postój na podwieczorek, albo po obiadek (dla nas to najmocniejszy konkurent Góry Gellerta w Budapeszcie)
Ostatnim punktem na naszej trasie był jeszcze wyżej położony kościół San Miniato al Monte. Zbudowany na miejscu wczesnochrześnicjańskiej świątyni przez zakon benedyktynów w 1207 roku. Wewnątrz, kościoła znajduje się renesansowa kaplica z 1448 roku, a ściany zdobione freskami oraz różnokolorowymi marmurami robią dużo większe wrażenie niż wspomniana wcześniej Katedra Santa Maria del Fiore. Wokół kościoła oraz klasztoru znajduje się stary cmentarz delle Porte Sante, podzielony na kilkanaście części. Cmentarz na którym spoczywają znane osobistości Włoch z ostatnich kilkuset lat, aktorzy, artyści, śpiewacy, generałowie i przywódcy wojsk, urzędnicy Florencji, oraz twórca Pinocchia, Carlo Collodi. Spacerując między kamiennymi grobowcami, bardzo gęsto usianymi na bardzo małej przestrzeni, tak naprawdę nie wiadomo na czym konkretnie skupić wzrok. Bardzo bogato rzeźbione nagrobki wymieszane stylami, które bardzo polecamy zobaczyć!
Humory Włochów
Przed bramami kościoła zakończyła się nasza wędrówka po Florencji w ciągu jednego dnia. Jeszcze było jasno i plan oczywisty zakładał wykorzystanie komunikacji miejskiej by dostać się do centrum miasta. Niby taka prosta sprawa, tym bardziej że przystanek autobusowy znajdował się kilkanaście metrów od kościoła San Miniato. Niestety! Na dzień 12 grudnia przypadał strajk związków kierowców i maszynistów, o czym się dzień wcześniej dowiedzieliśmy. Cień szansy jakim były podstawione autobusy zastępcze w wyznaczonych godzinach w ciągu dnia nie był przeznaczony dla nas 😛 Nic nie kursowało nawet z pobliskich przystanków (warto przed przyjazdem do jakiegokolwiek miasta za granicami Polski ściągnąć na telefon aplikację komunikacji miejskiej – polecamy Moovit), więc jedyne co nam pozostało to powrót na nogach trochę inną, ale w miarę szybką trasą przez Piazza del Duomo (to ta pechowo zamknięta wieża po 18.00) do dworca Stazione di Santa Maria Novella, z którego udaliśmy się do Pisy (na szczęście trafiliśmy na lukę w kursach około godziny 19). Przejazd do Pisy z Florencji trwa około godziny i 15 minut. Przeszło 10 lat temu kiedy pierwszy raz jechałem (Mateusz) na tej trasie zachwycałem się wnętrzem drugiej klasy zwykłych pociągów pasażerskich, która spokojnie mogła być porównywana do pierwszej klasy w Polsce.
Pisa to miasto sentymentalne, w pewnym sensie rodzinne, w którym byliśmy niejednokrotnie, które znamy bardzo dobrze, szczególnie miejsca o których nie pisze się w przewodnikach. Ale o tym innym razem