Idziemy na miasto ćwiczyć nową [dla nas] formę fotografii #Kraków
Stało się! Ostatnio dość często jestem wyciągany na miasto. Bo przecież Kraków tak wiele może zaoferować. Od doskonałych kadrów, po ciekawe, uliczne wydarzenia oraz… najsmaczniejsze lody o smaku Kubusia, Rafaello, Oreo, Earl Gray czy Nutelli.
Również aura w końcu jest taka jaka być powinna, czyli tydzień brzydki weekend słoneczny i ciepły. To drugie trochę naciągane oczywiście, ale kto by się przejmował kiedy „na polu” tyle kolorowych drzew otulonych beztemperaturowymi promieniami słońca. Postanowiliśmy pozbierać trochę Pokemonów… tak to jeszcze jest fascynujące oraz poćwiczyć fotografię poklatkową, timelapsy czy stop-motion . Trochę w tym więcej zabawy niż poważnego podejścia do sprawy, ale wynik nawet nas zadziwił, całkiem oczywiście pozytywnie.
Do blisko 1000 zdjęć nie używaliśmy statywu – to już był by poziom bardzie PRO, gdzie tu wspomniana zabawa. Wszystko z ręki, dwoma różnymi aparatami o różnych rozdzielczościach co ciekawe. Ale wyszło! Wcześniej nie oglądaliśmy poradników czy samouczków, bynajmniej ja. Pomysł więc wydawał się spontaniczny. Jedyną zasadę, jaką przestrzegaliśmy to wybór jednego stałego punktu. Pomnik, okno na wieży, liść klonowy czy czubek kopca. No i te pół kroku w bok, pół kroku do przodu. Jak się okazało to i tak za dużo. Następnym razem będziemy zmuszeni przesuwać się o kilka centymetrów. Na powiedzmy 50-80 metrowej trasie to całkiem ładny kawał czasu na jedno ujęcie
Na koniec chciałem wytłumaczyć drgania w kilku miejscach, krótkiego filmiku. To wszystko wina YouTub’a. Miał wyczyścić drgania, więc tam gdzie były już nie ma, ale tam gdzie nie było są jakieś masakryczne. Następny mamy nadzieję będzie dużo lepszy.