Pogoda na weekend w Rzeszowie. Czyli jak przypadkiem zachwyciliśmy się stolicą Podkarpacia
Rzeszów w mniemaniu większości był miastem szarych kamienic, kontrowersyjnych pomników czy zupełnego braku zainteresowania ze strony turystów, którzy raczej nie widzieli po co w sumie mają się pojawić w bezbarwnym miejscu, skoro w bliskiej okolicy można pojechać do Leska, Krosna, Jarosławia czy po prostu w dzikie Bieszczady. Stolica Podkarpacia przeprosiła się w końcu z przeszłością i rozpoczęła inwazję rozwoju. Kierunek dobry – czego wynikiem dzisiaj, jest miano jednego z najbardziej kolorowych miast południowej Polski, kuszące wysokimi zarobkami i komfortem życia.
Podobnie myśląc o Rzeszowie w z perspektywy mało atrakcyjnego miasta, zazwyczaj udawaliśmy się w kierunku bardziej południowym. Dopiero propozycja znajomych, super pogoda i brak planów na jeden dzień weekendu spowodował, że zameldowaliśmy się na chwilę w stolicy sąsiedniego województwa.
To nie była standardowa eksploracja miasta wzdłuż i wszerz jak zwykle, a jedynie spacer w okolicy malowniczego rynku i okolicznych atrakcji zeszłego tysiąclecia. Zatrzymaliśmy się w bliskiej odległości od Rynku pod dziwnym pomnikiem, na ul. Mickiewicza i pierwsze co rzuciło się nam w oczy to… kolorowe śmietniki. Aż tak Rzeszów przez długie lata musiał czuć oddech szarości, że nawet „hasioki” dzisiaj przybrały tęczowe kolory, kwieciste grafiki – aż chce się wyrzucać śmieci. Może to i sposób na „niewychowanych” turystów 😛
Idąc wzdłuż ulicy Mickiewicza, po której niegdyś przebiegała granica Getta Rzeszowskiego dotarliśmy do Rynku. Ku zaskoczeniu, był on naprawdę ładny. Po drodze mijaliśmy zabytkową kamienice z XVII wieku tzw. Dom Esterki usytuowany na „winklu” między Rynkiem, a ulicą wielkiego, polskiego wieszcza. Na płycie niewielkiego rynku, wzdłuż kamienic, rozciągają się standardowe, ogródki piwne i restauracyjne. Idealne miejsce przecież – dla spragnionych i już zmęczonych turystów. Posiedzieć pod parasolami w cieniu zabytkowego Ratusza przy 35cio stopniowym upale, to nie grzech. W oddali między Ratuszem, a sceną rozłożoną prawdopodobnie na wakacyjne imprezy wieczorne słychać było krzyk dzieci przebiegających pod prysznicami zimnej wody. Też przebiegliśmy 😛
W samym środku rynku dumnie stoi replika pomnika Tadeusza Kościuszki z 1897 roku oraz stara studnia otoczona czarną, drewnianą obudową. Innym obiektem, który zwraca uwagę jest neogotycki ratusz. Stał się on wraz z rynkiem reprezentacyjną częścią miasta.
Najbardziej jednak zainteresowała nas podziemna trasa, ciągnąca się podziemiami kamienic i nawierzchni rynku. Rzeszów w XVII wieku otrzymał prawo do składowania ryb i wina. Jednak szybko rozwijające się miasto nie posiadało miejsca do budowania powierzchniowych magazynów przez co zdecydowano się na tworzenie podziemnych składowisk. Głębokie na 10 metrów piwnice stworzyły nieregularną siatkę korytarzy i wysokich pomieszczeń, często z łukowymi sklepieniami. Poziomy najbliższe powierzchni są murowane z kamienia i cegły, a niższe kondygnacje zostały wydłubane w mało stabilnych, naturalnych gruntach lessowych.
Straszy przewodnik oprowadzający nas po wąskich, zimnych korytarzach wspominał o wypadkach jakie miały miejsce przez lata kiedy to mieszkańcy całkowicie zapomnieli o istniejącej siatce głębokich lochów. Przykładem był mieszkaniec spędzający spokojnie popołudnie na jednej z rzeszowskich ławek, który w pewnym momencie zniknął. Wciągnięty pod ziemię przez zapadający się pod rynkiem grunt.
W latach sześćdziesiątych XX wieku pod rynkiem rozpoczęto prace ratunkowo-zabezpieczające fundamentów kamienic, mające na celu pozbycie się jakichkolwiek zagrożeń jakie gwarantowały podziemne wyrobiska. Zabezpieczane przez lata korytarze zostały w 2001 roku udostępnione zwiedzającym, a kilka lat później wydłużono trasę, która dzisiaj liczy około 370 metrów długości, a czas jej przejścia zajmuje około jednej godziny.
Wewnątrz można spotkać pozostałości średniowiecznych murów, ślady po pożarach oraz zobaczyć jak przez lata rynek i jego okolice były nadsypywane. Jest to na pewno niesamowite, kiedy idąc wzdłuż korytarzy kilka metrów pod ziemią, mija się otwory i okna, przez które kiedyś wpadały promienie słońca, a dziś jedyne światło jakie się z nich wydobywa pochodzi z ledowych żarówek.
By bardziej uatrakcyjnić piwnice, dopełniono je o ekspozycje historyczno-edukacyjne, zbroję rycerską, broń palną i białą, ceramikę i narzędzia codziennego użytku, z których korzystali dawni mieszkańcy Rzeszowa. Dla dzieci przygotowano plastikowego „straszaka” – czyli szkielet w miejscu, do którego najczęściej wpadali mieszkańcy z powierzchni. Acz to ciekawe skoro nikt, kto wpadł nie zginął.
Po wyjściu z podziemi udaliśmy się jeszcze w dwa miejsca, które teoretycznie przykuły naszą uwagę. Idąc wzdłuż rzeszowskiego deptaku mijaliśmy kościół świętych Stanisława i Wojciecha z pierwszej połowy XV wieku. Ciekawy jest też pomnik ojca polskiego bluesa, Tadeusza Nalepy oraz zespół obiektów dawnego konwentu Pijarów , w którym obecnie znajduje się np. I Liceum Ogólnokształcące im. Stanisława Konarskiego. Na końcu ulicy 3go Maja znajduje się budynek banku PKO. Gmach został wybudowany w latach 1906-1908 dla Komunalnej Kasy Oszczędności założonej w 1862 roku. Budynek wyróżnia się z otoczenia elektyczną elewacją, łącząc w sobie kilka stylów.
Dalej, najpierw na ulicy Jana Dekerta znajduje się otoczony wysokim płotem, siedemnastowieczny pałac Lubomirskich, który obecnie nie jest przygotowany dla zwiedzających, a podziwiać można go jedynie z zewnątrz. Kilka kroków dalej, przy otaczającej zamek od strony północnej, Alei pod Kasztanami stoją trzy nietypowo architektoniczne budynki w stylu secesyjno-szachulcowym. Pierwsza willa secesyjna z 1903 roku, druga została wybudowana w 1899 roku w typie tzw. architektury szwajcarskiej, a obecnie budynek należy do Urzędu Miasta. Trzecia ostatnia i chyba najładniejsza z tej grupy przypomina mały zameczek. Na froncie budynku znajduje się pamiątkowa tablica oraz zegar słoneczny z tarczą w kształcie promieniejącego słońca, z ozdobnymi rysunkami oraz napisem, którego tłumaczenie brzmi: „Widzisz godzinę, nie znasz godziny”.
Obok znajduje się największa budowla Rzeszowa – rezydencja obronna typu palazzo i fortezza. Wybudowany pod koniec XVI wieku zamek został całkowicie przebudowany po 1620 roku. Zamek – pałac nie miał jednak barwnej historii, a w XIX wieku stwierdzono, że stan jest na tyle tragiczny iż istnieje potrzeba jego odbudowy. Dlatego też zdecydowano się na budowę pałacu od podstaw zbliżonego do historycznego obrysu. Dziś zamek otacza czworobok kamiennych fortyfikacji z wydłużonymi bastionami na narożach, zresztą jednych z najlepiej zachowanych tego typu w naszym kraju. Całość otoczona jest suchą fosą. Obecnie w budynku ma swoją siedzibę sąd okręgowy, planowane jest także przeniesienie zbiorów muzealnych, by gmach był dostępny dla zwiedzających, którzy obecnie odbijają się tylko od zamkniętych bram wjazdowych.
Na koniec naszego spaceru udaliśmy się pod najbardziej kontrowersyjny pomnik w Polsce. Znany ponoć przez większość, dla nas był nowością. Mowa oczywiście o pomniku Czynu Rewolucyjnego, usytuowanego przy rondzie Romana Dmowskiego w okolicy zespołu Klasztoru Bernardynów. Monument liczy ponad 38 metrów wysokości więc nie da się go nie zauważyć, ale nie tylko ze względu na wielkość ale i kształt, który najbardziej budzi kontrowersyjne skojarzenia. Symbol Rzeszowa, a może bardziej czasów w których powstał na polecenie sekretarza KW PZPR Władysława Kruczka w 1974 roku. Do dzisiejszego dnia stoi w niezmienionej formie, chociaż chciano go początkowo przebudować bądź całkowicie zburzyć, jednak większość mieszkańców nie zgodziła się z pomysłem.
Rzeszów to nie miasto na cały urlop czy nawet na weekend. Jeżeli natrafimy na idealną, słoneczną pogodę warto odwiedzić stolice Podkarpacia bynajmniej dlatego by przekonać się iż nie jest ona już odpychającym, szarym miejscem. Jednak w konkurencji z Przemyślem czy Jarosławiem przegrywa w przedbiegach, zaś w jakości podziemnej wycieczki jednogłośnie wygrywa z Sandomierzem, a jeżeli jeszcze gdzieś w Polsce można spacerować pod rynkiem i pobliskimi kamienicami, to trzeba się naprawdę postarać by dorównać miastu z nad Wisłoka.
#Rzeszówstolicainnowacji #Polskanaweekend