Centrum Administracji Huty im. Lenina w Krakowie, budynek Zarządu „Z”
Jako, że ostatnio nigdzie się nie ruszamy poza miasto, bo pogoda nam nie odpowiada, ruszono nas! Magda rzuciła propozycję my z niej skorzystaliśmy i takim sposobem udało się nam załapać na listę rezerwową wycieczki po schronach znajdujących się pod budynkami Centrum Administracji Huty im. Lenina w Krakowie.
Nie możesz pominąć drugiej części naszego spaceru po zakamarkach Kobminatu. #klikgrafika
Pierwszy budynek „S” zostawiłem Basi, więc owoce tego mają być ponoć jutro Mi przypadł budynek zarządu, czyli „Z”.
Budynek zwany „Z” był miejscem przeznaczonym dla wyżej postawionych obywateli, na stanowiskach zarządzania hutą. Według wielu, mieści się tu najpiękniejsza klatka schodowa w Krakowie, oraz ogromna sala obrad z przyciągającym wzrok, dwumetrowym żyrandolem. Budynek, a raczej biurowiec z lat 50tych bliźniaczo podobny do sąsiadującej „eSki”, bardziej przypomina te z epoki renesansu niż powojennej Polski. Nie dziwne, że znalazł uznanie wśród wielu filmowców. Na co dzień niezagospodarowany, zamknięty na „trzy spusty”, opuszczony wiele lat temu. Dziś czeka na odpowiedniego inwestora, który zrozumie znaczenie miejsca i będzie potrafił ożywić je tak, by nowy charakter nie mijał się z pierwotnym przeznaczeniem. Tak naprawdę wymaga drobnych prac remontowych i kilku pozwoleń budowlanych, zamontowania windy, która pozwoliła by korzystać z miejsca również osobom niepełnosprawnym. Tylko co tu by mogło powstać?
A jak wygląda Zetka wewnątrz? Nie powiem, mieliśmy ogromne szczęście. W planach tej dwugodzinnej wycieczki było zwiedzanie schronów znajdujących się pod dawnymi budynkami Centrum Administracji krakowskiego Kombinatu. A już na wstępie przewodnik stwierdził, że rezygnując z schronu pod budynkiem Zet nie stracimy zbyt wiele, a możliwość wejścia do pomieszczeń wewnątrz budynku, zdarza się naprawdę rzadko, skoro do tego przeznaczona jest eSka.
To czego nie można odmówić architektom i ówczesnym władzom, to umiejętności wydawania pieniędzy. Były to czasy, w których na budynkach pełniących role reprezentatywne nie oszczędzało się wcale. Zetka dosłownie błyszczy! Największe wrażenie robi wspomniana sala 157 z dwumetrowym żyrandolem wyposażonym w 122 żarówki, reprezentatywną loggią jak w sali teatralnej, oraz z drewnianą, mozaikową posadzką, która jak wiele rzeczy, zachowała się w bardzo dobrym stanie do dnia dzisiejszego. Jakby się kto zastanawiał żyrandol nie wisi jak stalaktyt sięgający dna, sala ma 7 metrów wysokości i kilka razy więcej metrów długości. W środku znajdują się również stoły ułożone w podkowę oraz krzesła pamiętające nie jedno posiedzenie KC PZPR. Czuć w tym miejscu atmosferę klimatu PRLu.
Skąd my w ogóle możemy wiedzieć jak wtedy było, jak się żyło i jak odbierał swoje położenie zwykły obywatel? Wszystko co wiemy, zostało nam przekazywane przez dziadków i rodziców oraz za sprawą historycznych i komediowych filmów oraz seriali. Filmowcy już niejednokrotnie wykorzystywali budynki Kombinatu do scenerii swoich projektów. W budynku „Zet” kręcono film o Janie Pawle II, a przez ostatnie miesiące, było to studio filmowe dla wchodzącego na ekrany, za kilka tygodni, nowego serialu TVP, „Artyści” – czego dowodem były zaśmiecone pomieszczenia biur i pokoi.
Dobrze zachował się też gabinet dyrektora huty, oczywiście bez wyposażenia, które zostało przeniesione do muzeum, najciekawszą pamiątką była genialna okładzina ścienna z orzecha kaukaskiego – innymi słowy drewniana tapeta dla bogatszych. Co nie znaczy, że chciałbym w domu mieć drewniane, bejcowane ściany.
Klatka schodowa była dla nas miejscem gimnastycznych ćwiczeń – „do tyłu, do przodu, do tyłu, w bok”. Zawsze chciałem znaleźć się w takim miejscu, jak w amerykańskich filmach, z spiralnymi schodami i pustym kominem pośrodku, bez zbędnych kabli, linek, paskudnych lamp na kilkunastometrowym kablu, z szklanym okiem w dachu. No i udało się!
Po za pomieszczeniami bardzo „drewnianymi” w całym budynku przeważa chęciński marmur na posadzkach, oraz kasetonowe stropy z… renesansowym strojeniem. Nad holem przy głównym wejściu, wykorzystano marmur do zaprojektowania błyszczących poręczy. Przewodnik opowiadał, a my zgodnie potwierdzaliśmy – spokojnie można odnaleźć kilka szczegółów przypominających komnaty z zamku królewskiego na Wawelu. I to też nie jest przypadek. Główni projektanci Janusz i Marta Ingardenowie, po odrzuceniu projektu przesłanego przez Rosjan prosto z Moskwy, który nijak się miał do narodowego stylu, byli absolwentami Krakowskiej Uczelni Architektonicznej, a wyszli spod skrzydeł Adolfa Szyszki-Bohusza, konserwatora zamku z okresu międzywojennego.
Małżeństwo inspirowało się głównie na włoskim stylu architektonicznym, dlatego Centrum Administracyjne nawet do dziś nazywane jest „Pałacem Dożów”, ale również i „Watykanem” czy „Pentagonem”. Ten ostatni przydomek mógł wziąć się z faktu, że obydwa budynki posiadają sieć korytarzy, holi, i łączonych sal. Przejażdżka rowerem całkiem możliwa.
Kombinat można zwiedzać na różne sposoby, oczywiście rezerwując swój udział w wycieczce dużo wcześniej. Chętnych jak się okazuje do poznania historii ponad półwiecznego kompleksu Centrum Administracyjnego jest wielu. Te kilka godzin, podczas których udało się nam cofnąć w czasie zmotywowało nas, by na naszą listę rzeczy, które musimy poznać, zobaczyć, wpisać więcej takich perełek na terenie Krakowa i Nowej Huty.
Nowa Huta (a może bardziej Stara Nowa Huta) była projektem urbanistycznym z przewagą ścisłej ideologii, która sprawia wrażenie, że ktoś miał pomysł na zbudowanie geometrycznego dzieła, mającego służyć szybko napływającym do miasta mieszkańcom. Budynki Centrum Administracyjnego Huty im. Lenina (dzisiaj Huta Sędzimira) były najważniejszym elementem tego nietypowego jak na Polskie powojenne warunki, projektu. Stały się świadkami ważnych dla Polaków, a gównie dla mieszkańców Krakowa, zmian w historii politycznej, społecznej i kulturowej.
Z ciekawostek:
Obydwa budynki połączone są kilkudziesięciometrowym tunelem podziemnym, który służył pracownikom do szybkiej komunikacji między oddziałami.
Schrony, które obecnie udostępnione są do zwiedzania to tylko niewielki procent korytarzy i pomieszczeń dowodzenia jaki znajduje się pod Nową Hutą.
Na starych mapach archiwalnych i w spisach są pomieszczenia np. szpitalne, których jeszcze nie znaleziono. Więc, jeżeli nikt do tej pory się tam jeszcze nie dostał jest szansa, że mogły się tam zachować niesamowite skarby – niekoniecznie Złoty Pociąg.
Budynki ciągle czekają na inwestora, który uratuje bardzo dobrze zachowane wnętrza.
Do „krótkiego” opisu budynku „S” i schronów zgłosiła się Basia, żeby nie zanudzać długością, postanowiliśmy podzielić naszą relację na dwie części, z czego „Basiowa” będzie jutro.
Warto zasięgnąć informacji u źródła
Wejść może każdy zgłaszając chęć wzięcia udziału w takim kilkugodzinnym spacerze. Warto odezwać się do Stowarzyszenia Rawelin 
A jak to wygląda teraz, kiedy oddali budynki miastu? W grupach muszą wchodzić jedynie „postronni”? A co w przypadku pracowników kombinatu z przepustką uprawniającą do wejścia na jego teren?