Jeden dzień w Norwegi? To możliwe! Zapraszamy do Sandefjord [Fotorelacja]
Są takie miejsca w Europie, gdzie możemy wybrać się na jeden dzień, dzięki połączeniom kombinowanym. Jednym z przykładów jest Sandefjord, norweska miejscowość, do której polecimy porannym lotem z Katowic, a wrócimy późnym wieczorem do Wrocławia. My kilka lat temu odważyliśmy się na taką próbę i była całkiem… pełna wrażeń.
Wylot z Katowic, w niedzielę jest o godzinie 6:20. Dość wcześnie, ale dla chcącego nic trudnego, to w końcu tylko jeden dzień, może być z poświęceniem. W Sandefjord jesteśmy po godzinie 8 rano. Warto się ciepło ubrać, chociaż jest to jedna z najbardziej nasłonecznionych miejscowości Norwegii, nie ma co liczyć na egzotyczne temperatury.
Z lotniska do centrum można się dostać na kilka sposobów. Pierwszym są niewielkie busy, które zabierają pasażerów za około 35zł do centrum miasta położonego niecałe 10 kilometrów od portu lotniczego. Drugim rozwiązaniem jest krótki spacer, bądź bezpłatny autobus do stacji kolejowej i kupno biletów w pociągu u konduktora (około 20zł). To tylko jeden przystanek z stacji Rastad do centrum. Trzecie rozwiązanie, które my wybraliśmy (byliśmy dziewięcioosobową, wesołą grupą) to dłuższy spacer z lotniska przez pola i lasy do miasta. Trwał niecałą godzinę, a przecież mieliśmy cały dzień (za free). Po drodze można odbić lekko na wschód by dojść do Kurhanu Goksta. To tern z niewielkim kopcem, przypominającym kopiec Kraka, przy którym wykopano jeden z najlepiej zachowanych okrętów Wikingów, który dzisiaj można oglądać w muzeum w Oslo.
Sandefjord to niewielkie, ale gęsto zaludnione miasteczko, które zasłynęło z licznych połowów wielorybniczych. Posiada własną flotę w różnych zakątkach oceanicznego świata. Potwierdzenia informacji o morskich tradycjach i wielkich połowach wcale nie trzeba szukać. W miasteczku na każdym kroku znajdziemy pomniki upamiętniające różne załogi, wielorybników oraz duże Muzeum Wielorybnictwa. Na początek witają nas dwa cmentarze, jeden z nich otaczający biały, protestancki kościółek Sandar w całości obity sidingiem. Wszędzie poruszamy się na nogach, umożliwiając w pełni poznanie życia nadmorskich norwegów, potomków wikingów. W dużym stopniu w oczy rzuca się wszechobecny kolor czerwony i pomarańczowy. Czerwony klinkier, domy pomalowane na czerwono albo obite czerwonymi deskami, czerwone płoty i okiennice, na przemian z białymi tworzą klimat Norwegii widziany wcześniej jedynie na filmach lub w atlasach przyrodniczych.
Po za samym rozluźniającym spacerem warto również zajrzeć do Parku Midtasen, z Willą Midtas, pawilonem rzeźb, oraz dwoma idealnymi punktami widokowymi na Sandefjord. Pierwszy w pobliżu wspomnianego pawilonu, na skałach, to też dobre miejsce na odpoczynek i kilka kęsów kabanosów oraz druga platforma, położona tuż pod willą, w której obecnie jest restauracja oraz muzeum. Nie można pominąć również ścisłego centrum miasta, któremu brakuje typowej miejskiej starówki, ale ten fakt dziwić nie może. Sandefjord jest młodym miastem, które ciągle się rozwija. A najstarszą częścią miasta jest Dzielnica Bjergatta, z tradycyjnym, drewnianym zabudowaniem z XIX wieku przez którą naprawdę warto się przespacerować w drodze do portu, wdrapując się jeszcze na chwilę na kolejny punkt widokowy na miasto, czyli na wzgórze Prestasen.
Port, który nie może konkurować z dużymi z większością portów morskich pod względem wielkości wcale nie zajmuje dużego obszaru, a jednak każdego dnia przyjmuje ogromne promy pasażerskie linii ColorLine, które zrobiły na nas duże wrażenie, szczególnie z bliska. W porcie również można zobaczyć charakterystyczny symbol Sandefjord, czyli jeden z największych pomników wielorybników.
Dla chętnych polecamy wybrać się w stronę mniej uczęszczanych przez turystów (których i tak w samym mieście jest bardzo mało) wybrzeży w Tengen. Oczywiście kursują tam autobusy miejskie linii 003, ale przy dobrej pogodzie warto zrobić te kilka kilometrów więcej na nogach, by zaobserwować więcej tradycyjnych zabudowań w okolicy. Brzegi tego małego kawałka Norwegi pięknie komponują się z przejrzyście błękitną wodą, kolorowymi domkami oraz niecodziennym zjawiskiem wyrastających głazów spod tafli wody. Tu też nad samym brzegiem Zatoki Kjerkesundet, schowani przed mroźnym, porywistym wiatrem, za dużymi kamieniami w towarzystwie agresywnych łabędzi, rozbiliśmy mały piknik. Koniecznie trzeba było też rozpalić ognisko z czego się tylko dało, zawsze to jakaś forma „rozgrzewki”. Po godzinie 18tej udaliśmy się w kierunku stylowego dworca kolejowego. Z którego już bez większych zapasów sił, przetransportowaliśmy się koleją na lotnisko w Torp.
Ostatni etap takiej jednodniówki to powrót. Żeby udało się wrócić do domu prawie tego samego dnia, trzeba skorzystać z innego połączenia niż Sandefjord – Katowice. Jeśli chcielibyśmy wrócić bezpośrednio do miasta, z którego przylecieliśmy, trzeba by było przeczekać na lotnisku do poniedziałku (lotnisko jest zamknięte miedzy 01.00, a 04:15) do godziny wylotu o 8:55. Można jednak wybrać się do Wrocławia. Lot z Sandefjord do stolicy Dolnego Śląska jest w każdą niedzielę o 21:55 (bilety prawie zawsze w cenie 39zł). We Wrocławiu lądujemy o 23:35. By dostać się do Katowic, można wybrać pierwszy kurs Polskiego Busa o godzinie 5:35 (najczęściej w cenie 1zł) lub pociąg bezpośredni o 01:00 (około 21zł bilet normalny) z dworca kolejowego (który nie kursował podczas naszej wycieczki do Norwegii, dlatego „spaliśmy” na dworcu). Z lotniska do centrum, pod dworzec dostaniemy się nocną linią autobusową numer 249.
Jednodniówki są możliwe, wystarczy tylko trochę samozaparcia, dwóch paczek kabanosów, jednej karty pamięci do aparatu, dobrych butów i chęci na przeżycie lekko survivalowej przygody. Tanio, atrakcyjnie, inaczej niż zwykle.
A na dowód, ognisko które rozpaliliśmy nad Zatoką Kjerkesundet 😛
Jerzyykk – świetna relacja w postaci filmu!
Podróż na jeden dzień to coś niezwykłego, można powiedzieć że „wychodzę na spacer do Norwegii” 😉
Sandefjord to niezwykłe miasto, dziękuje za inspiracje i możliwość ciekawej podróży
Relacja z jednego dnia z Norwegii https://www.youtube.com/watch?v=QG9wkCl08Xg
Dzięki Mietku za opnie
Jak my byliśmy bardzo się nam podobało, nie zwracaliśmy uwagi na przewijające się narodowości po za tłumami Polaków, którzy jak sądzimy, tam pracują. Nie ocenimy kosztów ponieważ nie jechaliśmy tam by wydawać pieniądzy… jak wynika z naszej relacji, byliśmy kilkanaście godzin dzięki kombinowanym przelotom
Co do zdjęć…nie są wyostrzone, ale faktycznie lekko obrobione, mimo to nie spotkaliśmy również czarno białego krajobrazu, a wielokolorowe miasteczka, które całkiem przypadły nam do gustu. Tam jest pięknie… no ale właśnie to kwestia gustu
Pozdrawiamy 
Jest tam do dupy i drogo. Zdjecia wyostrzone nienaturalnie. w rzeczywistosci gorzej. duzo muzulmanow.